Słońce zasnęło za wzgórzem
mrok przykrył niebo
pies marzy w świerkowej budzie
kot przy szopie bacznie obserwuje.
Zielone oko przenika ciemność
błyszczy niczym krucha chryzokola.
Samotnie spaceruje mglista istota
lekko zamiata wilgotne źdzbła.
Dusza smutno patrzy na okolice
na twarzy maluje się rozpacz.
Siada samotnie na trawie
lica swe zakrywa.
Dłonią piękną rysuje w powietrzu krzyż
kładzie się na bok i wykrzywia twarz
cierpi nieludzko, przewraca się
ostatni raz rozpaczliwie spogląda w dal
i kona sama niczym opuszczony dziad.
Wiatr rozwiewa resztki zjawy
w cztery strony złego świata.
Złowieszczo pohukuje puchacz
pies zaczyna wyć jak zraniony
kot ucieka w iglaste otchłanie.
Rzeźnik dusz wyłania się z kłujących koron
żądną ręką uchwycić pragnie resztę duszy
lecz zbiór przeniknął już krańce nicości.
Żniwiarz siada na miejsce cierpiącej
pogrążając się w smutku nieopisanym.
Słońce zaczyna wschodzić
mrok ustępuje, odchodzi w inne miejsce
śmierć podnosi się zgarbiona
roni łzę na nitki oliwkowe
odchodzi w szpilkowy bór zrozpaczona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz